top of page

Blog

Race Around Austria 2012 - pierwszy Polak w maratonie ekstremalnym dookoła Austrii

Race Around Austria ( RAA ) należy do grupy maratonów ekstremalnych, zwanych też ultramaratonami. Uczestników tych maratonów nazywa się maratończykami ekstremalnymi, ultramaratończykami lub ultrakolarzami. Maratony ekstremalne są dyscypliną kolarską stosunkowo młodą i dlatego mało znaną szerszemu gronu społeczeństwa. Najstarszym maratonem jest Race Across America. Jego pierwsza edycja miała miejsce w 1982 roku. Wówczas rozgrywany jako Great American Bike Race.

W naszym kraju odbywają się 2 rowerowe maratony ekstremalne - Bałtyk-Bieszczady Tour oraz Maraton Rowerowy Dookoła Polski. Maratony te rozgrywane są co 2 i co 4 lata. Wszystkie maratony ekstremalne rozgrywane są na rowerach szosowych, prawie zawsze z kierownica triatlonowa, tzw. „lemondką” dla poprawy pozycji kolarza podczas wielogodzinnej jazdy. Pierwsza oficjalna edycja Race Around Austria miała miejsce w 2009 roku. Na starcie w Schärding stanęło wówczas 4 maratończyków i 3 zespoły. Od 2012 roku start i meta RAA znajduje się w St.Georgen im Attergau ( Salzkammergut ). Maraton Dookoła Austrii jest imprezą rozgrywaną co roku, w połowie sierpnia. Trasa maratonu wynosi 2.200 kilometrów i przebiega wzdłuż granicy Austrii z krajami sąsiednimi. Wyścig odbywa się non – stop, przy otwartym ruchu drogowym. Limit czasu wynosi 6 dni, ( około 144 h ), co odpowiada średniej szybkości jazdy 15 km/h. W maratonie mogą startować pojedynczy kolarze w klasyfikacji solo lub 2- i 4-osobowe drużyny, przy czym jazda drużynowa jest rodzajem sztafety z dowolnie ustalonymi do przejechania dystansami. W tym roku w klasyfikacji solo startowało 31 mężczyzn, 1 kobieta oraz 16 zespołów.

Trasa przebiegała jak na mapie powyżej, w kierunku zgodnym ze wskazówkami zegara.

Każdemu kolarzowi lub drużynie musi towarzyszyć ekipa techniczna z jednym lub dwoma samochodami. Pace-Car, musi nieustannie jechać za kolarzem, co jest szczególnie ważne nocą, aby kolarzowi oświetlać drogę. Członkowie teamu odpowiedzialni są za taktykę wyścigu, nawigację, komunikację z organizatorem, przestrzeganie reżimu wcześniej ustalonych przerw, organizację tych przerw, wyżywienie, picie, prowadzenie odpowiednich protokołów żywienia, picia, protokołu przyjętych kcal, na godzinę i na 24 godziny, prowadzenie protokołu medycznego, oraz dokumentację filmową i fotograficzną. Jednym z bardzo ważnych aspektów pracy teamu jest wsparcie psychiczne kolarza, który już po 2-3 dobach siedzenia na rowerze, ze względu na niedobór snu ma ograniczony kontakt ze światem. Race Around Austria ( RAA ), ze względu na dystans, a przede wszystkim przewyższenie, które przekracza 28.000 m, należy do najtrudniejszych maratonów ekstremalnych rozgrywanych w Europie. Ukończenie RAA jest rownocześnie kwalifikacją do największego i najtrudniejszego maratonu na świecie – Race Across America ( 4.812 km i 30.000 m przewyższenia ). Każdy kto zna Alpy ten wie, że nawet w połowie sierpnia na tamtejszych przełęczach spodziewać się można każdej pogody i różnych temperatur, nawet poniżej 0°C i śniegu.

W styczniu tego roku zwrócił się do mnie Remigiusz Siudziński z Warszawy, który już wcześniej dwukrotnie z dobrym wynikiem finiszował w naszym polskim maratonie ekstremalnym Bałtyk-Bieszczady Tour i zaproponował mi udział w jego teamie, jako lekarz w tegorocznym RAA. Remek wiedział już wcześniej, że interesuję się tą dyscypliną kolarską, mam bezpośrednie kontakty z austriackimi ultramaratończykami, dysponuję niemieckojęzyczną literaturą i filmami z różnych maratonów extremalnych na świecie. Być jednak lekarzem ultramaratończyka, jechać za nim prawie 24 godziny na dobę i to przez okres 5-6 dni to już zupełnie coś innego niż mój udział jako lekarz maratonu w Bałtyk-Bieszczady TOUR. Poza moim udziałem jako lekarz B-B Tour, innych doświadczeń, jako lekarz sportowy w kolarstwie ekstremalnym nie miałem. Te doświadczenia zbiera się po prostu głównie poprzez udział w tych imprezach, a następnie wiedzę pogłębia się w literaturze.

Poza nastawieniem się na potencjalne problemy natury medycznej zmuszony byłem różnymi kanałami docierać do różnych źródeł wiedzy, które miały bezpośredni związek z programem medycznym ultramaratończyka. Przede wszystkim chodziło tu o problemy dietetyczne, zarówno przed, jak i podczas maratonu oraz o problemy psychiczne zawodnika podczas trwania maratonu i umiejętność radzenia sobie z nimi.

Podstawowym źródłem wiedzy byli moi znajomi Austriacy Wolfgang Fasching i Christoph Strasser. Studiowałem wywiady z nimi publikowane w takich fachowych czasopismach niemieckojęzycznych jak „RoadBIKE”, „Tour”, „RennRAD”, „Procycling”. Bardzo cenne okazały się książki Wolfganga Faschinga, w których autor opisuje problemy mentalne kolarza, zmiany jakie zaczynają się pojawiać w psychice maratończyka w miarę upływu czasu, sposób przygotowania mentalnego do maratonu, sposób motywacji zawodnika podczas maratonu, a przede wszystkim zwraca tam uwagę na ryzyko i niebezpieczeństwa dla maratończyka podczas wielodniowej jazdy, zwłaszcza w górach. Innym i chyba najważniejszym źródłem mojej wiedzy były bezpośrednie spotkania z obydwoma Austriakami, w których zasypywałem ich razem z Remkiem pytaniami na temat ich doświadczeń ze startów w różnych maratonach na całym świecie. Miałem ku temu świetną okazję, bo dwukrotnie - w 2011 i w tym roku - uczestniczyłem w tygodniowych obozach kondycyjnych w Alpach, które to właśnie oni prowadzili. Warto w tym miejscu przytoczyć kilka sukcesów sportowych tych niezwykłych ekstremalnych sportowców. Otóż Wolfgang Fasching stał ośmiokrotnie na podium Race Across America ( RAAM ) i z tych ośmiu startów trzykrotnie ten maraton wygrał. Bylo to w latach 1997, 2000 i 2002 , Ponadto w 2003 roku zwyciezyl XXALPS ( 44 przełęcze alpejskie, 52.000 m przewyższenia, 2.200 km. non-stop ). Poza tym Fasching jest zapalonym alpinistą i zdobywcą 7 najwyższych szczytów 7 kontynentów swiata. ( Seven Summits ). Christoph Strasser, pomimo swojego młodego wieku, ma już na swym koncie m. in. zwycięstwo w Race Across America 2011, zaś w tym roku zwycięstwo w Race Around Slovenia i 2 miejsce w Race Across America 2012. W 2007 i 2010 roku Ch.Strasser wygrał tzw. Glocknerman, jako Mistrzostwa Świata w Ultramaratonie.

Z relacji tych ultramaratończyków wynikało, że sukces końcowy uczestnika maratonu zależy w 1/3 od jego przygotowania kondycyjnego, w 1/3 od jego przygotowania mentalnego i w 1/3 od jego teamu. Z tego też względu na początku czerwca podjęliśmy 24 godzinny trening testowy ze startem i metą w Wiśle. Trasa wiodła przez Zakopane, Czorsztyn, Rabkę Zdrój, Kocierz, Przegibek, Salmopol z powrotem do Wisły. Trasa: 450 km Przewyższenie: 6.500 m Start: Wisła 9.30 Meta: Wisła 11.30 Czas trwania testu: 26 godzin Zużyta ilość kcal: 15.229 Ilość przyjętych płynów: 512 ml/h Test ten pokazał, że jest wiele do zrobienia, do poprawienia i udoskonalenia, przede wszystkim jeżeli chodzi o funkcjonowanie teamu i organizację przerw w jeździe. Wiele do życzenia pozostawiała też organizacja wnętrza samochodów. Remek sprawował się fantastycznie. Mój nadzór medyczny polegał na kontroli wagi ciała, kontroli tętna, średniego tętna, ciśnienia krwi. Podczas 26 godzin Remek stracił 1 kg wagi ciała. Było to stanowczo za dużo, zwłaszcza w obliczu czekającego go 5-6 dniowego RAA, gdzie nie można sobie pozwolić na utratę wagi ciała 1 kg na 24 godziny. Z tym też wiązało się jego odżywianie i podaż płynów.

Z prowadzonego skrupulatnie protokołu odżywiania i picia oraz ilości przyjętych w jednostce czasu kcal wynikało, ze Remek przyjmował 213 kcal/h. To było zbyt mało. Należało tu ilość kcal/h podwyższyć do co najmniej 500 kcal, a w warunkach ekstremalnych, jakie będą w Alpach jeszcze więcej.

Z bilansu płynów wynikały następujące wnioski: 1. 512 ml/h w warunkach średniego wysiłku, średnich temperatur w granicach 16-20 °C jest do zaakceptowania. W warunkach ekstremalnego wysiłku jaki nas czekał w Alpach oraz przy temp. 25-30°C jest to za mało. Tu trzeba ilość płynów podwyższyć do 800–1.000 ml/h. Taką podaż płynów potwierdził też Christoph Strasser. 2. Przy doborze płynu ważna jest podaż nie izotoników, lecz konkretny, z góry ustalony rodzaj płynów z uwzględnieniem ilości elektrolitów ( magnez, potas, sód, chlor ).

Nieprzestrzeganie ustalonego reżimu podaży elektrolitów doprowadzi do niekontrolowanych skurczów mięśni, głównie kończyn dolnych, spadku wydolności kolarza, zaburzeń psychicznych, oraz zaburzeń rytmu serca. Tak wypracowany model ilości przyjmowanych płynów, ilości kcal i ilości kcal z pożywieniem zastosowaliśmy też podczas RAA. Przed startem w RAA ustaliliśmy następujące przerwy na okres 24 godzin: 1. Przerwa duża: 1 x 150 min ( 2,5 h ) w tym 2 h snu, 30 min. masaż, jedzenie, higiena osobista, zmiana odzieży. 2. Przerwy małe: 3 x 10 min = 30 minut ________________________________________________ Razem czas na wszystkie przerwy podczas jednej doby: 3 h.

Wszystkie przerwy miały z góry ustalone godziny, w jakich miały się odbyć. Oczywiście te ustalone godziny były orientacyjne, bo dopiero na trasie trzeba było podporządkować się warunkom z jakimi się spotykaliśmy jak i samopoczuciu Remka. To zadanie wypełniał drugi samochód, którego zadaniem był wybór miejsca przerwy i jej przygotowywanie. Ten drugi samochód jechał 30 – 60 min. a czasem 2-3 godziny przed maratończykiem. Członkowie teamu wymieniali się w samochodach co 6 - 8 godzin, co pozwalało im na 1 - 2 godzinny sen. Łączność pomiędzy samochodami odbywała się drogą telefoniczną za pośrednictwem austriackich kart komórkowych A-1. Pace car wyposażony był w 2 głośniki oraz dodatkowe reflektory umieszczone na jego dachu. Pozwalało to na oświetlenie drogi maratończykowi podczas jazdy w nocy. W tylnej części dachu umieszczone były pomarańczowe, sygnalizacyjne światła migające, skierowane do tylu, aby ostrzegały innych uczestników ruchu drogowego o znajdującym się na drodze maratończyku. Nawigacja odbywała się z pace car. Zastosowano tu sporządzony przez jednego z członków teamu, specjalnie dla potrzeb tego maratonu, zgodnie z routebook, bardzo dobrze funkcjonujący system nawigacyjny, oparty o GPS. Wszelkie komendy o zmianach sytuacji drogowej, jak ronda, skrzyżowania itd. podawane były Remkowi przez głośniki dachowe. Ponadto Remek wyposażony był w tzw. walkie talkie. Jest to system, który sprawował się nieźle, chociaż są lepsze systemy. System ten pozwalał też na krótkie rozmowy, a przede wszystkim na motywację Remka w okresach krytycznych lub na najzwyklejsze zajmowanie Remka czymkolwiek, aby nie dopuścić do jego zaśnięcia na rowerze. Czytaliśmy mu więc np. dochodzące do nas sms-y, maile – wszystkie - ważne, nieważne, poważne, banalne itd. Cel był jeden: zwalczyć i przetrwać kryzys i nie dopuścić do zaśnięcia Remka na rowerze.

W dniu poprzedzającym start odbywa się oficjalna odprawa, a następnie odbiór techniczny rowerów i obu samochodów. Przebiegało to bardzo sprawnie i bez zastrzeżeń do części technicznej naszych pojazdów. Nierozłączną częścią zabezpieczenia medycznego jest program żywienia maratończyka. Dotyczy to żywienia 4-5 dni przed startem, jak i podczas maratonu. Podstawą żywienia Remka podczas jazdy był preparat Ensure Plus firmy Abbott. Zawiera on 300 kcal w 200 ml, jest w płynie, co pozwalało na jego przyjmowanie podczas jazdy. Zarówno kartoniki Ensure Plus, jak i bidony podawane były z towarzyszącego samochodu. Płyn w bidonie wzbogacany był preparatami wysokoenergetycznymi z dodatkiem elektrolitów, co pozwalało na osiągnięcie 450 – 500 kcal/h. Podczas dużej przerwy Remek otrzymywał normalne jedzenie, oparte na ryżu, makaronie i pieczywie.

Przez cały okres RAA prowadzony był szczegółowy protokół przyjmowanego jedzenia, picia i skrupulatnie notowano ilość przyjętych kalorii na godzinę, a następnie sporządzano bilans przyjętych kcal na 24 h. W połączeniu z kontrolą wagi ciała i odczytami spalonych kcal z Garmina 800 pozwalało to na zobrazowanie stanu masy ciała Remka. Tylko jeden raz wystąpiły powikłania żołądkowo-jelitowe w postaci nudności, wzdęć, zaczynających się pobolewań w nadbrzuszu i niechęci przyjmowania płynów i pożywienia. Było to spowodowane przyjmowaniem dodatkowych porcji białka, i tzw. izotoników. Po ich odstawieniu i przejściu na zwykłą wodę mineralną bez gazu na okres 2-3 godzin problem został opanowany, co pozwoliło na powrót do zaplanowanego planu żywienia i podaży płynów.


Zmiany psychiczne maratończyka ekstremalnego podczas jazdy są różne. Nasilają się one w miarę upływu czasu. W związku ze zmęczeniem, nieprzerwanym wysiłkiem i niedoborem snu obserwuje się tu brak poczucia czasu, halucynacje, brak poczucia konieczności regularnego jedzenia i picia. W miarę upływu czasu zachodzi potrzeba częstszego kontaktu członków teamu z maratończykiem za pośrednictwem albo mikrofonu i głośników albo walki talkie. Pomocne było puszczanie muzyki przez głośniki na dachu pace cara i zajmowanie Remka pytaniami np. jak się czuje, przypomnieniami o innej kadencji, zjechaniu bardziej na prawą stronę, podaniem ilości przejechanych kilometrów, aktualnej średniej szybkości, podaniem ile jeszcze kilometrów i czasu pozostało do następnego postoju itd. Nawet poczucie oddania moczu, ze względu na traumatyzację okolicy krocza zostaje zaburzone. Dlatego też nawet przy regularnym oddawaniu moczu, należy pamiętać o pytaniu maratończyka o takie podstawowe potrzeby. I także to jest jednym z wielu zadań należących do opiekunów maratończyka. Ze względu na wielogodzinną jazdę i kontakt kolarza z siodełkiem istnieje duże ryzyko otarć naskórka okolicy krocza, wewnętrznych powierzchni ud i okolicy narządów płciowych. Dlatego też niezwykle ważna jest tutaj regularna higiena właśnie tej okolicy. Polega to na regularnym, co 12 godzin przemywaniu tej okolicy, stosując przede wszystkim wodę z mydłem. Nie zaleca sie tutaj stosowania środków odkażających z dodatkiem np. spirytusu, bo spirytus i podobne związki nadmiernie wysuszają skórę, co nie jest wskazane. Po osuszeniu skóry, bez jej pocierania, stosowałem dużą ilość specjalnych kremów na skórę siedzenia oraz na spodenki.

Pomimo tego, w trzeciej dobie zaczęły pojawiać się pierwsze problemy, manifestujące się otarciami w okolicy narządów płciowych, oraz na wewnętrznych częściach ud. Zacząłem więc stosować zamiast kremów maść Bepanthen w dużej ilości, opatrunki żelowe oraz zaleciłem jazdę w podwójnych spodenkach. Dało to oczekiwaną poprawę, co pozwoliło na normalną jazdę Remka. Skutkiem zmęczenia i niedoboru snu reakcje kolarza na dyskomfort związany ze skaleczeniami skóry w okolicy krocza, jak i odczucia bólu są zdecydowanie obniżone. Dlatego ważna była tu profilaktyka jak i kontrola tej okolicy podczas przerw nie czekając tu na zgłaszanie dolegliwości przez Remka.

Innym problemem medycznym i to chyba najważniejszym, było rozwijające się zapalenie oskrzeli. Remek stanął już na starcie maratonu z lekkim przeziębieniem i kaszlem. Po 2 dobach trwania maratonu objawy te zaczęły się nasilać. Kaszel występował nie tylko sporadycznie ale i podczas jazdy. Zmiany osłuchowe przemawiały za rozwijającym sie zapaleniem oskrzeli zwłaszcza po prawej stronie. Jego stan ogólny był dobry. Po osiągnięciu przełęczy Großglockner na wysokości 2.500 m postanowiłem włączyć Remkowi doustny antybiotyk w dużej dawce, środki rozszerzające oskrzela oraz środek wykrztuśny. Mając nadzieję na dobrą reakcję jego organizmu podjęliśmy dalszą jazdę. Zbliżaliśmy się do południowo – zachodniej część Austrii, gdzie zaczynał się szczególnie trudny alpejski odcinek maratonu. Następnego dnia na przełęczy Kühtai na wysokości 2.020 m. ponownie zbadałem Remka. Niestety zmiany w oskrzelach przybierały charakter spastyczny. Do mety mieliśmy jeszcze prawie 700 km. Za nami było już ponad 95 godzin jazdy.

Obawiając się dalszego postępu zapalenia, a przede wszystkim niewydolności krążeniowo – oddechowej i nawet obrzęku płuc, zwłaszcza w wysokich partiach trasy, na drodze w kierunku na Landek podjąłem decyzję przerwania dalszej jazdy. Zdawałem sobie sprawę, że mamy już za sobą 96 godzin jazdy, pokonaliśmy już prawie 1.550 km i ponad 18.000 metrów przewyższenia. Do mety pozostawało jeszcze 650 km i to w bardzo trudnym alpejskim terenie. Przerwanie maratonu było szczególnie ciężkie dla Remka. Miał on za sobą prawie roczny okres ciężkiej pracy, przygotowując się do tego ciężkiego maratonu, dzieląc czas na pracę zawodową, czas dla rodziny z 2 małych dzieci oraz treningi. Widziałem łzy w oczach prawie wszystkich członków teamu. To właśnie oni przez okres 4 dni i nocy dzielnie towarzyszyli Remkowi walcząc, tak jak on ze zmęczeniem, niedoborem snu i brakiem podstawowych wygód, wspierając go w każdej minucie poprzez przygotowywanie mu picia i jedzenia podawanego mu podczas jazdy jak i na postojach. Byli gotowi na wszystko aby w każdej chwili służyć Remkowi swoją pomocą. W pewnym momencie trzeba zrobić koło ekstremalnego maratończyka niemal wszystko, jak wokół małego dziecka. Trzeba go rozebrać, pomóc mu się umyć, nasmarować kremem, oliwką i ubrać.

Wszyscy byli ogromnie rozczarowani i zawiedzeni. Ja osobiście czułem się tak, jak czuje się lekarz zmuszony powiadomić pacjenta, o złym wyniku histo-patologicznym. Tak, jak czuje się lekarz przed powiadomieniem pacjenta o raku. Przez moment czułem nawet taką małą niechęć i żal do mnie ze strony teamu, bo to właśnie ja wydałem zakaz dalszej jazdy Remka. Starałem się już wcześniej przygotować Remka na taką ewentualność. Zawsze gdy go osłuchiwałem i podawałem leki sugerowałem taką możliwość, że jeżeli nie będzie lepiej to być może będziemy zmuszeni ten maraton przedwcześnie zakończyć. Była godzina 12.30, kiedy połączyłem się telefonicznie z biurem maratonu i powiadomiłem o zakończeniu naszej dalszej jazdy. Była to porażka nie tylko dla Remka, ale też dla każdego z nas, członków teamu. Dla każdego sportowca konieczność wycofania się z zawodów jest porażką. Poza tym poczuciem dochodziła do tego jeszcze odpowiedzialność w stosunku do rozczarowanych sponsorów, którzy wspierali Remka w różny sposób już od kilku miesięcy i też oczekiwali jego sukcesu w postaci pomyślnego ukończenia maratonu. Aż do ostatniego momentu każdy z nas liczył na to, że do mety dojedziemy w limicie czasu. Przecież Remek był pierwszym Polakiem w historii ekstremalnych maratonów europejskich. Przecież także i z tego powodu musimy dojechać - tak myślało wielu z nas. Niestety rozsądek musiał wziąć górę i maraton trzeba było przedwcześnie zakończyć. Pozostała nadzieja wystartowania w przyszłym roku jeszcze raz.

Mój udział w teamie Remigiusza Siudzińskiego był wielką lekcją życia, a przede wszystkim wielką lekcją medycyny sportowej w kolarstwie ekstremalnym. W takim wydaniu medycyna sportowa jest dziedziną o bardzo szerokich horyzontach, wymagająca dużej wiedzy nie tylko medycznej ale też i wielu dziedzin pokrewnych.

Jako aktywny kolarz amator chylę czoła przed każdym „śmiałkiem”, który podejmie się tego wyzwania aby wystartować w tym niezwykle ciężkim maratonie. Podstawowe dane statystyczne i wyniki końcowe Race Around Austria 2012:

Start i meta: St.Georgen im Attergau Data startu RAA 2012: 15.08.2012 Dystans RAA: 2.200 km Przewyższenie RAA: 28.000 m Limit czasu RAA: 144 h ( 15 km/h ) Ilość zawodników w klasyfikacji solo: 32 ( 31 mezczyzn i 1 kobieta ) Ilość zawodników którzy RAA ukończyli: 19 ( 18 mezczyzn i1 kobieta ) Zwycięzca w klasyfikacji solo mężczyzn: Eduard Fuchs ( Austria ), czas: 3 dni, 23 h, 02 min., śr. szybkość: 22,62 km/h Zwyciężczyni w klasyfikacji solo kobiet: Nicole Fehr Reist ( Szwajcaria ), czas: 5 dni 20 h, 25 min., śr. szybkość: 15,31 km/h Zwycięzca (2-osobowej drużyny): Mannschaft Zimmer17Sports, ( Austria ), czas: 3 dni, 10 h, 33 min., śr. szybkość: 26,11 km/h Zwycięzca (4-osobowej drużyny): www.atterbiker.at VARIOTHERM, ( Austria ), czas: 2 dni, 21 h, 31 min., śr. szybkość: 31,03 km/h ____________________________________ Dane statystyczne Remka Siudzinskiego: Przejechany dystans do momentu wycofania się: 1.559 km Czas non-stop: 97 h, 21 minut Pokonane przewyższenie: 18.231 m Średnia prędkość: 15,9 km/h Ilość spalonych kcal: 32.400 ( 398 kcal/h ) Ilość snu na dobę: 1 h, 40 minut Średnie tętno: 131 / min. Utrata wagi ciała: 500 g Ilość przyjętych płynów: 43.325 ml Przyczyna przerwania RAA: Spastyczne zapalenie oskrzeli

Więcej o wyścigu oraz Remigiuszu Siudzińskim na stronach:

http://www.racearoundaustria.at http://ultrakolarz.pl/


Powiązane posty
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Archiwum
Follow Me
  • Grey Facebook Icon
bottom of page